niedziela, 28 września 2014

5. Ale to był początek...


 Robiłem na to testy i mam obsesję
Leżę tu, bez strachu w ciemności
Teraz nie jestem szczęśliwy,
 chyba, że jestem wystarczająco blisko ciebie
 I wszystkie sny, które sobie wymarzyłem
Mnie przerażają i chciałbym znać ich znaczenie
To nie ma sensu bo po prostu nie widzę,
 Jak żyję, jeśli czuję, że nie oddycham?




   Stukałem nerwowo palcami o blat stołu. Patrzyłem w puste dno mojego ulubionego kubka. Nie mogłem się skupić na niczym.
 - Nate?
 - Tak, mamo? - przeniosłem wzrok na siedzącą na przeciwko mnie blondynkę.
 - Wszystko w porządku? Jesteś jakiś smutny... Nie cieszysz się, że wróciłeś do domu?
 - Cieszę się, bardzo się cieszę, tylko... - zaciąłem się.
  No właśnie... Tylko co? Ach, no tak. Pozbyli się mnie z zespołu, a dziewczyna, o której muszę zapomnieć ciągle zajmuje miejsce w mojej głowie i co gorsze sercu. Dodatkowo jest wszędzie. Jak w jakimś horrorze. "Jestem wszędzie i niedługo Ciebie nie będzie nigdzie". Ale Skyler nie była postacią z filmu, łaknącą mojej śmierci. Tak myślę...
 - Tylko?
 - Bo... - szukałem w myślach wiarygodnej odpowiedzi, jednak poddałem się. - Bo tak na prawdę trasa jeszcze się nie skończyła. Chłopaki i manager kazali mi wrócić do domu.
 - Co? Jak to?
  Nabrałem powietrza do płuc, po czym powoli je wypuściłem.
 - Uważali, że jestem zbyt rozkojarzony - streściłem i powróciłem do wybijania rytmu palcami.
 - To trochę nie w porządku z ich strony - uniosła brwi.
 - Trochę - westchnąłem. - Gdzie Jess?
 - Została na noc u przyjaciółki, będzie miała niespodziankę rano - mama posłała mi ciepły uśmiech. - Ty też powinieneś już spać!
  No tak, przecież to mama - nie obyłoby się bez tego. Uśmiechnąłem się do niej, wychodząc i rzucając "dobranoc". Tym razem mama miała rację. Wiele się dzisiaj wydarzyło, a poza tym było już bardzo późno. Byłem zmęczony do tego stopnia, że drewniane schody prowadzące na piętro dłużyły mi się w nieskończoność. Kiedy wreszcie znalazłem się na górze, stanąłem naprzeciw moich drzwi, ociągając się z otworzeniem ich. Niby norma - otworzenie drzwi do swojego pokoju. Co w tym strasznego? Ale jednak było mi ciężko to zrobić. To na prawdę dziwne uczucie wchodzić do swojego pokoju po tak długiej nieobecności. Wahałem się jeszcze kilka minut dopóki nie dosięgnęła mnie senność, przypominając o późnej godzinie i zmęczeniu. Delikatnie pociągnąłem za klamkę i pchnąłem jasnobrązowe, drewniane skrzydło. Odnalazłem włącznik światła i rozjaśniłem pomieszczenie. Uśmiech mimowolnie wpłynął na moje usta, kiedy uświadomiłem sobie, że wszystko jest na swoim miejscu, nic się nie zmieniło. Zrzuciłem z siebie ubrania, wkładając pidżamę, którą nosiłem tylko i wyłącznie w rodzinnym domu. Nie miałem siły na nic więcej, więc szybko zaścielałem łóżko, przykryłem się w całości kołdrą, przytulając policzek do miękkiej poduszki i zasnąłem.



~*~



   Mojemu przebudzeniu towarzyszył silny ból najmocniej odczuwalny w stłuczonym ramieniu. Spadłem z łóżka. Znowu. I można by nazwać to tradycją, bo tak jest zawsze, kiedy przyjeżdżam do domu i chyba powinienem zastanowić się nad zmianą miejsca łóżka. Podniosłem się, pocierając bolące ramię z grymasem na twarzy. Usiadłem na łóżku i zapaliłem małą lampkę, która dała nieco wątłe światło. Z kieszeni spodni leżących na podłodze wyjąłem telefon. Odczytałem rozmazane lekko cyfry na podświetlonym ekranie, zegar wskazywał 2:32 rano. Ułożyłem się z powrotem na łóżku, jednak miałem problemy z zaśnięciem. Z głośnym westchnieniem wyszedłem z pod ciepłej pościeli i skierowałem się na dół.
  Tabletki nasenne - to było coś, czego potrzebowałem. Zapaliłem światło w kuchni i wyrzucając zawartość apteczki zacząłem przeszukiwać rozmaite pudełka z lekami, w poszukiwaniu jednego, jedynego, który mógłby mi pomóc, który zawsze mi pomagał. Nie mogłem go znaleźć... Analizowanie zawartości apteczki przerwał mi dzwonek do drzwi. Zdziwiony upuściłem trzymane w ręce opakowanie. Starając się być cicho, chciałem sprawdzić, kto odwiedza nas o tej porze, jednak na dworze było zbyt ciemno. Otworzyłem drzwi, za którymi ujrzałem niską dziewczynę.
 - Jak dobrze, że nie śpisz, Nathan, nie mogę znaleźć kluczy, chyba zostawiłam je w domu... - zaczęła blondynka, a ja tylko spojrzałem na nią z rozbawieniem. - Moment... Nathan?! - pisnęła, rzucając się na mnie.
 - Hej, Jess - uśmiechnąłem się - a teraz, proszę tłumaczyć się gdzie byłaś.
 - U przyjaciółki... - spuściła wzrok.
 - A ja znam Cię od wczoraj. To jak ma na imię? I co robiłaś u niego tak późno?
 - Luke. I spadaj - wyminęła mnie speszona, na co się zaśmiałem. - Ani słowa mamie... - dodała, zdejmując kurtkę.
  Pokiwałem tylko głową, śmiejąc się. Co za domowa atmosfera!
 - Pamiętaj o tym. Dobranoc - uśmiechnęła się, przytulając mnie ostatni raz przed pobiegnięciem na górę.
  Powróciłem do szukania tabletek, kiedy znów usłyszałem dzwonek. Znudzony skierowałem się do drzwi.
 - Cześć? Jest Jess? - w wejściu stał lekko zakłopotany blondyn.
 - Hej. Wiesz, że jest już dawno po północy?
 - Tak, ja tylko - spuścił głowę, próbując ukryć zarumienione policzki; jestem pewien, że spodziewał się mojej siostry.
 - No dalej.
 - Mam jej bluzę i...
 - Jesteś Luke? - T-tak.
 - Nathan - podałem mu rękę, którą uścisnął.
 - Jesteś kolegą Jess?
 - A ty jesteś jej chłopakiem? - spytał z nieznanym mi błyskiem w oku.
 - Tak, no jasne, Jessica gustuje w starszych...
 - To ja już pójdę - cofnął się.
 - Jess nie mówiła Ci nigdy o mnie? Nathan, Nathan... Nic?
 - Nie. Ale na prawdę muszę już iść...
 - Jak mogła nie wspomnieć o swoim cudownym bracie?
 - No nie... Chwila, co?
 - Hmm... Powiedziałem: "Jak mogła nie wspomnieć o swoim cudownym bracie?".
 - Jesteś jej bratem?
 - Tak.
 - Na pewno?
 - Jeżeli chcesz z nią chodzić, to zacznij jej ufać - parsknąłem.
 - Ja... bo...
 - Dzięki za bluzę, przekażę Jess, że się poznaliśmy - zaśmiałem się.
 - No już, nie bój się. Do zobaczenia, Lucas!
 - Nie ma za co. Cześć - machnął ręką i dosłownie uciekł.
  Zaśmiałem się, rozbawiony zachowaniem chłopaka. A to ja byłem w przesłodkiej piżamie! Wróciłem do kuchni, z nadzieją na znalezienie wreszcie leku, jednak znów ktoś mi przeszkodził.
  Może dlatego, że tego chciałem? Pobiegłem do drzwi i uchyliłem je, wystawiając głowę.
 - Skyler...
 - Masz może ochotę na spacer?



 

Teraz utknęliśmy w środku niczego,
 Tak, wiesz, że to zabrało czas, by tam dotrzeć,
 Ukryci w naszym marzeniu,
 Łapiemy ogień jak nafta, 
Wiesz, że nigdy bym Cię nie zawiódł,
 Dopóki słońce wznosi się, mamy to miasto,
 Coś jak udawanie,
 Życie w scenie filmowej...



__________________________________________
heeejjjj, słońca, dużo słońc xdd
tak jak obiecałyśmy - rozdziały w niedzielę.
pls komentujcie.

kochamy was <3
Awww wgl to najlepsze życzenia dla Gab z okazji urodzin :*
do następnego!

see ya
Kocham, Kat x



sobota, 20 września 2014

4. Myślał że to koniec...

  Do moich uszu dobiegł huk i pisk uderzającego o podłoże mikrofonu.


 
                                                 Słuchać w pełnym słońcu, jak pulsuje ziemia,

                                               Uspokoić swoje serce, niczego już nie zmieniać

                                                        I uwierzyć w siebie, porzucając sny

                                                          A twój bunt przemija, a nie ty.



  Zawaliłem! Kolejny raz! Co się ze mną dzieje?! Ten koncert był bardzo ważny! Nawet Scooter na nim był. Co on powie!? Na pewno będzie wściekły! A chłopaki? Zawiodłem ich... Teraz to mają prawo mi wyjechać. Zachowuję się jak dziecko. Jedna dziewczyna tak zawróciła mi w głowie, że nie kontaktuję ze światem! Trzeba z tym skończyć, teraz ważna jest moja kariera.
 - Młody wszystko dobrze? - zapytał Tom
 - Tak - opowiedziałem
 - Nathan jesteś na razie rozkojarzony, może lepiej będzie jak odpoczniesz w domu, a chłopaki dokończą trasę. Nie ma wymówek wiem co się dzieje - powiedział Braun na co chłopaki przytaknęli.
 - Dlaczego? - uniosłem zdziwiony wzrok.
 - Nathan tak będzie lepiej... - 'wyjaśnił' Siva.
 - Dobra! Dokończcie tę trasę!- podniosłem głos, odpychając krzesło od stolika, przy którym siedzieliśmy.
 - Nath... - odezwał się Tom.
  Nie zdążyłem usłyszeć tego co mówi ponieważ wyszedłem, trzaskając drzwiami. Dlaczego oni mi to robią?! Rozumiem odbiegam czasami myślami od rzeczywistości, ale nie muszą pozbywać się mnie z zespołu!
  Wszedłem do tour-busa i wrzuciłem swoje rzeczy do walizki. Po pięciu minutach byłem już spakowany. Ruszyłem w stronę postoju taksówek słysząc dźwięki Chasing The Sun.




      Zanim odejdę, nim odejdę stąd
       Chwyć za rękę mnie, złap za rękę mą 
        Pójdziemy razem tam, chaos nigdy nas nie dosięgnie  
   Zanim odejdę, nim odejdę stąd
          Chwyć za rękę mnie, złap za rękę mą -
          Pójdziemy razem tam, chaos nigdy nas nie obejmie.

        A nie było mnie dwa razy tu już, 
         Lecz nigdy nie przestałem marzyć i wracałem;
           Podróż - z nią mi do twarzy, to nie szczędzi wrażeń.
       Zdarzył się cud. 
         A może warto się odważyć? 
   Tylko karty Twe porażę, wdrążę rzeczywistość.
                  A to rozdanie to klucz, masz jeden moment - to czuć: pulsują skronie,           
          Ty wróć, ktoś czeka w domu.
           Unieśmy dłonie za naszą wolność, niezależnie gdzie jesteśmy,
              Tutaj z każdej świata strony prowadzi Cię serce
               Unieśmy ręce za nasze miejsce i historię,
                 I zanim odejdę, póki tu jesteśmy, zanim przyjdzie po mnie,
              Jeszcze zdarzy się cokolwiek 
                  I niewiarygodne szczęście padnie na nasze dłonie - Ty wyciągnij je ze mną.
                Jeszcze zagra nam piękno najważniejszą piosenkę, 
                Tylko pamiętaj ścieżkę, gdybyś wracał nieprędko.
                 I nieważne którędy, aby nawet przez ciernie...
                 Chwyć za rękę mą w poszukiwaniu szczęścia!





   Nim się obejrzałem byłem już na lotnisku. Szczęście mi tym razem sprzyjało, za chwilę przyleci samolot do Gloucester. Obsługa była bardzo miła, szybko znalazłem się na pokładzie. Może chłopaki i manager mają racje. Przyda mi się trochę wypoczynku. Poukładam sobie to wszystko. Muszę zapomnieć o jednej osobie... Skyler. Została w Bolton. Muszę się pogodzić z tym, że jej nie ma. Pora wymazać ją ze swojej pamięci. Teraz muszę zadbać o rodzinę, którą ostatnio zaniedbałem.
 - Proszę przygotować się do lądowania - moje przemyślenia przerwała stewardessa.
 - Nareszcie - pomyślałem.
  Wreszcie w domu. Teraz tylko trzeba pójść po walizki i pójść do miejsca zamieszkania mojej rodziny. Jeszcze im nie mówiłem, że wracam, więc zrobię im niespodziankę. Mam nadzieję, że się ucieszą na mój widok. Słyszałem, że Jess jest ostatnio bardzo zamknięta w sobie. Jeśli znowu dokuczają jej osoby ze starszych klas to nie żyją. Jeszcze tylko kilka ulic i będę w domu. Myślałem, że o niej zapomniałem a jednak...







                                                                Rozszyfruj mnie, zdemaskuj blef
                                                                nie dowierzając unieś swą brew.
                                                            Podejdź i sprawdź, co w rękach mam.
                                                          Zburz jednym ruchem jak domek z kart.
                                                                       Starasz się zasnąć, 
                                                                 zanim zrobi się znów jasno.
                                                           Wciąż wierzysz, że przejrzałaś mnie,
                                                           a patrząc z bliska widzisz najmniej. 

  
                                                            Pocałuj mnie mocno nim odejdziesz
                                                                      Letni Smutku
                                                          Chciałbym tylko, byś wiedziała, że
                                                             Kochanie, jesteś najlepsza...



                                                         Myślę, że już zawsze będę za tobą tęsknić
                                                     Zupełnie tak, jak gwiazdy tęsknią za słońcem
                                                                 Na porannym niebie 
                                                              Lepiej późno niż wcale
                                               Nawet jeżeli odeszłaś, ja nadal będę dokądś zmierzać 






   Na ulicy stała Sky. Bałem się, że odejdzie była tak pięknie nieprawdziwa. Bałem się tego, że tu się pojawiła. Stała tak niewinnie, skromnie, z głębokim spojrzeniem. Pobiegłem do niej, zaprzeczając wszystkim swoim myślom. Korzystałem z chwili wiedziałem, że wszystko nie będzie trwało długo. Chłopaki za trzy tygodnie kończą trasę. Potem lecimy do Stanów. Będę musiał ją zostawić, ale z drugiej strony to sporo czasu. Wszystko nie miało dla mnie znaczenia liczyła się ONA. Dziewczyna dla której straciłem głowę, inteligentna, zabawna, piękna, tajemnicza, idealna.








                                                        Nigdy nie widziałem światła w swoim życiu                                                                                                                      Jak nocny pies zbłąkany
                                                             Choć w twoich słowach
                                                              Prawdy nie słyszałem
                                                     Dzięki tobie jestem kim być chciałem
                                                   Czasami nie wiem jak mam się zachować
                                                             Ciągle szukam siebie
                                                     Chciałbym podążać za tym co czuję
                                                   Nie poznam prawdy gdy nie spróbuję
                                                   Gdy nie będę sobą bez twych słów
                                                        Bez twych rąk nie ma mnie...




                                                             Mimo tylu pomyłek
                                                              I tak będę z tobą
                                                           Mimo tak wielu granic
                                                              I tak będę z tobą
                                                           Mimo tylu nieznanych
                                                             I tak będę z tobą
                                                              I tak będę sobą




                                                               Wielu jest takich
                                                          Którzy chcą mnie zmienić
                                                          Po prostu ich wysłucham
                                                   Ciągle miotany ze skrajności w skrajność
                                                          Wiesz tak dobrze znam to...






  - Skyler - powiedziałem cicho.
 - Tak Nathan? - spojrzała na mnie pytająco.
 - Co ty tu robisz?
 - Wiem, że chciałeś bym tu była.
 - No tak ale... - zacząłem.
 - Cii... - wyszeptała i stanęła na czubkach palców by mnie pocałować.
  Czułem się wolny. Ten pocałunek był inny nich wszystkie. Można by powiedzieć, że był prawdziwy. Odsunęliśmy się od siebie. 
 - Nathan, ja przepraszam, nie powinnam...
 - Nic się nie stało.
  -Ja muszę już iść - powiedziała i pobiegła w stronę autobusu.
   Brawo Nathan jak zwykle musisz coś zepsuć! Uciekła ,uciekła...  Nie chciałem tego. Chcę by tu była. Ona dopełnia mnie, jest drugą połówką. To jest ktoś dla mnie ważny. Jutro ją odnajdę. Przez to wszystko zapomniałem, po co tu przyjechałem.

__________________________________
Hejka Miśki! <3
Na wstępie chcemy podziękować za miłe komentarze pod 3.
Jesteście kochani!
Mam nadzieję, że rozdział się podoba :)
Komentujcie! <3 / Gab.

 HEJ, CHCIAŁAM TYLKO WSPOMNIEĆ O JEDNEJ RZECZY - 
TEKSTY PIOSENEK, PLS CZYTAJCIE JE, ONE SĄ TAK SAMO WAŻNE JAK TO CO PISZEMY + KOMENTUJCIE, TO TEŻ BARDZO WAŻNE DLA NAS... / Kat x

niedziela, 14 września 2014

3. A karty są ciągle nieodkryte...


Mam wzloty i upadki 
Dla wczoraj 
Wzloty i upadki
 Dla Ciebie i dla mnie 
Wzloty i upadki...

 Zamierzam zobaczyć się z przyjaciółmi
 Poza stanem 
Już marzyłem, że to Ty
 Dawno temu miało to zająć chwilę
 Ale już po wszystkim 
Tak jak z Tobą
 Myślałem, że zrobię sobie przejażdżkę
 Ale samolot 
Jest w powietrzu 
Tak po prostu mój strach zniknął 
Jak cała Ty


   Smutnym wzrokiem śledziłem kolejne mijane budynki. Zielone tablice Brimington był już daleko za nami. Zostawiłem za sobą miasto mojej księżniczki. Podjąłem decyzję. Ale w tamtej chwili część mojego serca zdawała się umierać. Czułem się jakbym zignorował ogromny dar od losu, przeznaczenie. Coś z siebie zostawiłem w tym mieście. I myślę, że oddałem jej kawałek duszy. Może zrobiłem sobie niepotrzebną nadzieję? Może nie powinienem był się z nią spotykać? Ona zdawała się być zainteresowana i obojętna jednocześnie. Była taka tajemnicza i wiedziała o mnie tak wiele. Wiedziała co czuję, czego chcę... To trochę przerażające, ale ja potrzebowałem kogoś takiego. Kogoś, kto zrozumie mnie bez słów. Ona tak potrafiła.
  Ale teraz za późno. Brimington już za mną. Cała przeszłość już za mną. Muszę pogodzić się z tym, że nigdy więcej jej nie zobaczę...
 - Nathan? - czyjś głos wyrwał mnie z zamyślenia.
 - Tak? - powoli odwróciłem głowę.
 - Wszystko w porządku?
  Tom. Jak zwykle martwił się o mnie. Przejmował się nami wszystkimi, naszymi kłopotami. To dzięki niemu zawsze wychodziliśmy na prostą. Gdy nam się coś nie udawało, gdy się pokłóciliśmy, gdy byliśmy smutni... Przychodził Tom. Zdawał się być kimś innym niż tylko przyjaciel. Można by go określić starszym bratem, ale właściwie czasami to on był naszym ojcem zespołu. Był najstarszy, ja najmłodszy, ale mimo tego to właśnie on był moim najlepszym przyjacielem. Wspierał mnie niezależnie od tego czy sprawa była błaha jak zgubienie ulubionego full-capa, czy poważna, jak ciężar tej decyzji.
 - Nic nie jest w porządku - mruknąłem, wlepiając wzrok w szybę.
 - Co tym razem? - zajął miejsce obok mnie.
 - Spotkałem dziewczynę - wyrzuciłem z siebie.
  Poczułem się nawet trochę lepiej.
 - I?
 - Ona tam została - szepnąłem. - I pewnie więcej się nie zobaczymy.
 - Aż tak?
 - Zastanawiałem się nawet czy tam nie zostać...
 - Co?
 - Ale wy i zespół jesteście dla mnie najważniejsi... - kontynuowałem monotonnym tonem.
 - Posłuchaj, Nathan. Jeżeli to na prawdę przeznaczenie, to tak łatwo go nie wyminiesz. Pamiętaj, my wszyscy chcemy dla Ciebie jak najlepiej. I trzymam kciuki za sprawę z tą dziewczyną. Wydaje się być wyjątkowa, skoro zawróciła w głowie mojemu małemu Nate'owi - poklepał mnie po ramieniu, wstając. - Zakładam, że chcesz jeszcze pobyć sam, czekamy na Ciebie. Do później.
 - Dziękuję - uśmiechnąłem się delikatnie.
  Może miał rację? Przecież zwykłym wyjazdem nie można całkiem obrócić pomyślnej karty. Zwykłą odległością nie można zniszczyć przeznaczenia. Tym bardziej, że ta dziewczyna była na prawdę wyjątkowa. I definitywnie była dla mnie kimś więcej niż zwykłą koleżanką, którą znam dwa dni. Te dwa spotkania wystarczyły, abym był całkowicie nią oczarowany. Była prawdziwszą księżniczką niż te z marmurowych pałaców.
 - Może jest syrenką? - szepnąłem do siebie, po czym uderzyłem się otwartą dłonią w twarz.
  I tak zepsułem moje poważne przemyślenia. Widocznie wystarczy mi samotności, bo zaczyna mi już szkodzić. Ostatni raz spojrzałem za okno, po czym wstałem z zajmowanego przez siebie przez blisko dwie godziny miejsca i skierowałem się do chłopaków.
  Siedzieli we czwórkę na środku tour busa i grali w karty, przekrzykując się wzajemnie. Zadziwiające, że wcześniej nie zwróciłem na to uwagi pogrążony w myślach. Podszedłem bliżej i oparłem się o ściankę, uśmiechając się delikatnie.
 - Ty oszukujesz! - odezwał się Jay, rzucając kartami.
 - To nie moja wina, że potrafię grać - uniósł ręce Max.
  Chwilę później zaczęli się kłócić, trochę jak dzieci o zabawkę. Właściwie to było całkiem słodkie. Roześmiałem się, klaszcząc w ręce jak po dobrym przedstawieniu. Ich głowy automatycznie obróciły się w moją stronę. Max, Jay i Siva patrzyli na mnie mniej więcej jakby zobaczyli ducha - zakładam, że nie spodziewali się mnie. Natomiast Tom uśmiechnął się i momentalnie stał przy mnie przytulając mnie przyjacielsko.
 - Lepiej? - zapytał.
 - Jak po zjedzeniu Snickersa - uniosłem kciuk w górę, pokazując "like'a".
 - Nareszcie - odetchnął Jay.
 - Wręcz nie mogę się doczekać, kiedy ten zwrot znów mi się znudzi - Max wyrzucił ręce w górę w geście widocznej ulgi. - Grasz z nami?
 - Pewnie.



~*~




   Jako pierwszy wyskoczyłem z pojazdu, wdychając świeże powietrze. Zatrzymałem się przed grupką ludzi, rozglądając się. Ostatni raz zaciągnąłem się tlenem i ruszyłem powoli do przodu. Z wielkim uśmiechem wręcz przyklejonym do ust, aczkolwiek bardzo szczerym zacząłem robić sobie zdjęcia z fanami, rozdawać autografy... Rutyna. Bardzo przyjemna, gdyby patrzeć na to z dobrej strony. To co tu się działo, było nie do opisania. Atmosfera, która tu panowała była przepełniona miłością i ciepłem. Coś niesamowitego. Stojąc już przy drzwiach hotelu obok ochroniarza, pomachałem im jeszcze rzucając 'mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy' i wszedłem do środka. Zaczekałem chwilę na chłopaków, po czym wszyscy podeszliśmy do Kevina, aby odebrać od niego kluczyki do zamówionych pokoi.
  Kiedy znalazłem się w swoim apartamencie moim pierwszym priorytetem było padnięcie na miękkie łóżko. Ułożyłem się wygodnie, podkładając dłonie pod głowę. Westchnąłem z ulgą. Ten dzień na moje szczęście już się kończył. Poprawiłem poduszki pod głową strzepując je, a następnie układając od największej do najmniejszej. Przeczesałem swoje brąz włosy palcami, zastanawiając się, co mogłabym robić. Twitter, przemknęło przez moją głową. Odszukałem w kieszeni mojego iPhone'a i odblokowałem ekran, przesuwając po nim palcem. Działając jak automat włączyłem WI-FI i zalogowałem się na konto. Wysłałem tweeta o tym co u mnie. O, właściwie okłamałem naszych fanów, bo prawda jest taka, że wszystko co czułem nie zmieściłoby się w 140 znakach. Zablokowałem aparat i położyłem go na brzuchu.
  Miałem całe popołudnie dla siebie. Pomysł spaceru znów wydał mi się odpowiedni. Manchester, rodzinne miasto Maxia. Warto się przespacerować. Wstałem zgarniając swoje rzeczy z szafki, na którą były chaotycznie rzucone zaraz po wejściu do pokoju. Z wierzchu walizki wyjąłem bluzę. Zarzuciłem ją na siebie, do kieszeni spodni wsunąłem telefon razem ze słuchawkami i portfel. Byłem gotowy. Zbiegłem po schodach, rozglądając się, czy aby ktoś nie chce mnie zatrzymać przed przechadzką, po czym opuściłem hotel awaryjnymi drzwiami. Kiedy tylko wyszedłem poza obszar budynków, zimny wiatr od razu dmuchnął w moją twarz. Naciągnąłem na głowę kaptur szarej bluzy. Wyjąłem telefon, starając się, odnaleźć się w mapach google. Przesunąłem palcem po ekranie, przewijając mapkę dzielnicy, w której się znajdowałem.
  Uśmiechnąłem się, odnajdując park, po czym skierowałem swoje kroki w jego stronę. Muszę przyznać, że to było bardzo malownicze miejsce. Zielona trawa raziła w oczy swoją intensywnością barwy, a wysokie, stare drzewa dawały przyjemny cień. Usiadłem na drewnianej ławeczce na przeciwko fontanny i przyglądałem się ludziom obok mnie. Jakaś dziewczynka wyrywała się swojemu bratu, aby wbiec do fontanny, jakaś staruszka czytała książkę, dwójka dzieci biegała dookoła, ochlapując się wodą.
  Jednak moją uwagę przykuło coś innego. Wysoki blondyn, mniej więcej w moim wieku i urocza szatynka za pewne niewiele młodsza od niego. Trzymając się za ręce przemierzali park. Co chwila uśmiechali się do siebie, całowali się lub po prostu szczebiotali wesoło. Blondyn od czasu do czasu głaskał dziewczynę po lekko zaokrąglonym brzuchu. Widocznie spodziewali się dziecka. Widziałem szczęście w ich oczach, wzajemna miłość była wymalowana na ich twarzach.
  Oglądając to wszystko, poczułem ukłucie w sercu. Tak bardzo nowe dla mnie, że ni wiedziałem co ze sobą zrobić. Skuliłem się i zaciągnąłem mocniej kaptur.
 - Mogę jakoś pomóc? - usłyszałem obok siebie głos.
  Podniosłem głowę, aby moje oczy zarejestrowały niską blondynkę. Jej niebieskie oczy wyrażały troskę. Pokręciłem powoli głową, po czym podniosłem się z ławki. Obdarzyłem dziewczynę ostatnim spojrzeniem, rzucając krótkie "dziękuję" w jej stronę i odszedłem.





~*~ 




 - Nathan?! - spokojny sen przrwało mi głośne pukanie do drzwi.
 - Jesteś tam?!
   Poderwałem się z łóżka, sprawdzając telefon. Miałem masę nieodebranych połączeń, a zegar wskazywał trzydzieści minut po szóstej. Byłem spóźniony na próbę dźwięku, a chłopcy na pewno się o mnie martwili.
  Podbiegłem do drzwi, przekręcając srebrny kluczyk i cofnąłem się instynktownie. Drewniane skrzydło omal nie wypadło z zawiasów.
 - Nathan, znowu?! Dlaczego to ja zawsze dostaję najgorsze zadania? - prychnął James. - Zbieraj się, idziemy.
 - Tak, tak, jasne - powtarzałem, zgarniając najpotrzebniejsze rzeczy.
 - Jesteśmy już spóźnieni, Nath...
 - Chwila - ogarnąłem wzrokiem pokój, po czym wypuściłem powoli powietrze. - Ok, możemy iść.
  Próba minęła szybko, nawet bardzo.
  I historia lubi się powtarzać, znów miałem wolną godzinę. Postanowiłem zostać na miejscu koncertu, żeby znowu się nie spóźnić. Poza tym byłem jeszcze trochę zaspany i potrzebowałem przebywania na dworze. Ta godzina wbrew pozorom minęła bardzo szybko. W między czasie przygotowałem się do koncertu, posłuchałem naszego supportu...
  Aż nadeszła ta chwila. Jedna z chwil, które zapamiętuje się do końca życia. Ja na pewno zapamiętam każde wejście na scenę. Bo to jest coś, co warto pamiętać. Razem z chłopakami wbiegliśmy po kilku schodkach w górę, aby stanąć naprzeciw ogromnego tłumu.
  Uśmiechnąłem się. Patrzyło na mnie tysiące oczu, ale nie czułem tremy, bo wrażenie, że to nie zwykli ludzie, ale rodzina towarzyszyło mi zawsze i wszędzie. Ogarnąłem grupę fanów z przodu. Mój wzrok momentalnie zatrzymał się na znajomej twarzy. Uśmiech momentalnie zszedł z moich ust, twarz pobladła, a serce zdawało się przestać bić. Do moich uszu dobiegł huk i pisk uderzającego o podłoże mikrofonu.





Ale teraz, kto wie?
Jest w tłumie na moim występie
Nic do stracenia
Stoi tu, w pierwszym rzędzie

 Idealny widok
Przyszła sama po wszystkim

___________________________________________________
Hejjjjjjjjj
Okii.
Sprawa nr. 1.
ROZDZIAŁY JEDNAK W NIEDZIELE.
Sprawa nr. 2.
jeszt mi niezmiernie przykro że liczba komentarzy szpadła tak bardzo:cccccc

NO NICZ KOCHAM WAS I TO COŚ JEST DŁUGIE LMAO

BUUUUUUUZIII :**

Kocham, Kat.

poniedziałek, 8 września 2014

2. Kiedy jedyna rzecz, która ich otacza to niezrozumienie...

     

   Max jest okropny. Biedna Skyler jest taka delikatna, pewnie zasmuciły ją jego słowa. Muszę ją znaleźć tylko mam mały problem... Nic o niej nie wiem.Wygląda na samotną osobę, może znajdę ją w parku.




Znowu widzę Ciebie przed swoimi oczami
         Znowu zasnąć nie mogę, owładnięty marzeniami
         Wszystko poświęcam myśli,że byłaś kiedyś blisko
         Kiedy czułem Ciebie obok, wtedy czułem, że mam wszystko
         Tyle zostało po mnie, tylko Ty i setki wspomnień
         Ile dałbym za to, by móc o tym już zapomnieć
         Teraz nie ma Nas i nie chcę być tam gdzie Ty jesteś
         Znowu staniesz przede mną, zawsze robisz mi to we śnie
         Będę patrzył jak odchodzisz, chociaż chciałbym się odwrócić
         Będę myślał ile dałbym komuś kto by czas zawrócił
         Kto by zatrzymał wskazówki, tylko na ten jeden moment
         W chwili, w której Cię poznałem poszedłbym już w drugą stronę



   Jestem już w parku przy mostku, mam nadzieję że przyjdzie. Szczerze stęskniłem się za nią. Tyle bym dał by się zjawiła. Jej tajemniczość, głębokie oczy i charakter. Po chwili poczułem czyjąś rękę na swoim ramieniu. Odwróciłem się i ujrzałem dziewczynę o drobnej sylwetce i ciemnych włosach... Skyler. 
 - Witaj Nathan! -powiedziała.
 - Bałem się że cię tu nie będzie - uśmiechnąłem się.
 - Chciałeś byśmy się spotkali.-powiedziała
 - Taakk, ale nie mówiłem ci tego! - uniosłem brwi zdziwiony.
 - Ciii... - szepnęła i cmoknęła mnie w policzek, stając przy tym na palcach
 - Skyler? - powiedziałem.
 - Tak? -
 - Jutro wyjeżdżam do Manchesteru. Czy jeszcze się zobaczymy? - spojrzałem na nią smutny, wzrokiem.
 - Jeśli tylko będziesz chciał - odpowiedziała i odeszła.
  Po prostu odeszła.
  Co jeśli się nigdy nie zobaczymy? Ona ma w sobie to coś, czego nie ma żadna dziewczyna. Mam ochotę jej pilnować, być ciągle przy niej. Ona jest moją boginią. Nie mogę się z nią rozstać. Istnieją związki na odległość...
 - Ej młody! - zawołał Jay.
 - Co? -odwróciłem głowę w jego stronę.
 - Ostatnio z nami nie rozmawiasz martwimy się o ciebie! - powiedział Siva
 - Nie musicie - odpowiedziałem znudzony.
 - Dziś wieczorem jest próba przed jutrzejszym koncertem wiesz?
 - Wiem.
 - A jak tam u twojej koleżanki Merry? - zadrwił Max
 - Dobrze. Idę się przejść...
 - Co się z tobą dzieje?! Gdy tylko próbujemy z tobą nawiązać kontakt ty odchodzisz! rzucił za mną Tom.
 - Dajmy mu czas - stwierdził ostatecznie Seev.

  Mam ich dość! Nic nie rozumieją. Muszę pobyć sam. Szedłem prosto ulicą, musiałem uspokoić swoje myśli.
Dotarłem nad małe jeziorko, usiadłem na pomoście. Nie chcę jej tu zostawić. Coś do niej czuję jest to coś więcej niż zauroczenie, ale mniejszego niż miłość. Boję się, że mój wyjazd może zepsuć nasze relacje.
Jeśli tu zostanę co będzie z zespołem? Zniszczę życie chłopakom i naszą braterską więź. Nie wiem co mam robić!



Ja wiem że lepiej byłoby nie czuć nic 

 

  Albo cofnąć czas

 

   Nie chcę z tym tak żyć


    Widocznie tak być musi


    Nigdy. nigdy, nigdy 


    Nigdy już nie wróci




 Prawdziwa miłość połączyła ich 

 

walczyli do końca, choć brakło sił

 
Ona nie chciała by każdego dnia

 
musiał patrzeć jak upada tak

 
pomyśl jaki to był dla nich ból

 
wiedząc, że w końcu odejdzie znów

 
wiedząc, że w końcu nadejdzie czas

 
że wezwie ją do góry, że odejdzie w dal...



Mogę obiecać ci, że nic nie zmieni się

 
Każda kolejna noc przyniesie lepszy dzień

 
Mogę rozpisać plan, jak dalej mamy żyć

 
Mogę się złościć na niespełnione sny

 
Chciałbym się znaleźć tam, 

 
gdzie w ciszy wstaje dzień

 
Chciałbym na plecach znów 

 
znajomy poczuć dreszcz


Zawsze pójdę tam, gdzie Ty,

 
Moja drogę znaczą, ślady Twoich stóp.

 
Przystanią moją jest najmniejszy nawet kąt, 

 

 tylko w domu twym...




   


______________



ROZDZIAŁ W CAŁOŚCI NAPISANY PRZEZ GABI, POZDRO x

_______________________________________________

Więc witamy w poniedziałek!
Razem z Gab zdecydowałyśmy, że to będzie dzień dodawania rozdziałó, jeśli się uda.
Ja dodaję notkę, bo dzisiaj jestem korektorką :D
Na serio... Bardzo bardzo bardzo za wszystko Wam dziękujemy!
Teraz za piszanie zabieram się ja, mam nadzieję że wyjdzie mi dłuższy niż pierwszy... No nicz.
Kochamy Was :*

Kat & Gab x