Robiłem na to testy i mam obsesję
Leżę tu, bez strachu w ciemności
Teraz nie jestem szczęśliwy,
chyba, że jestem wystarczająco blisko ciebie
I wszystkie sny, które sobie wymarzyłem
Mnie przerażają i chciałbym znać ich znaczenie
To nie ma sensu bo po prostu nie widzę,
Jak żyję, jeśli czuję, że nie oddycham?
Stukałem nerwowo palcami o blat stołu. Patrzyłem w puste dno mojego ulubionego kubka. Nie mogłem się skupić na niczym.
- Nate?
- Tak, mamo? - przeniosłem wzrok na siedzącą na przeciwko mnie blondynkę.
- Wszystko w porządku? Jesteś jakiś smutny... Nie cieszysz się, że wróciłeś do domu?
- Cieszę się, bardzo się cieszę, tylko... - zaciąłem się.
No właśnie... Tylko co? Ach, no tak. Pozbyli się mnie z zespołu, a dziewczyna, o której muszę zapomnieć ciągle zajmuje miejsce w mojej głowie i co gorsze sercu. Dodatkowo jest wszędzie. Jak w jakimś horrorze. "Jestem wszędzie i niedługo Ciebie nie będzie nigdzie". Ale Skyler nie była postacią z filmu, łaknącą mojej śmierci. Tak myślę...
- Tylko?
- Bo... - szukałem w myślach wiarygodnej odpowiedzi, jednak poddałem się. - Bo tak na prawdę trasa jeszcze się nie skończyła. Chłopaki i manager kazali mi wrócić do domu.
- Co? Jak to?
Nabrałem powietrza do płuc, po czym powoli je wypuściłem.
- Uważali, że jestem zbyt rozkojarzony - streściłem i powróciłem do wybijania rytmu palcami.
- To trochę nie w porządku z ich strony - uniosła brwi.
- Trochę - westchnąłem. - Gdzie Jess?
- Została na noc u przyjaciółki, będzie miała niespodziankę rano - mama posłała mi ciepły uśmiech. - Ty też powinieneś już spać!
No tak, przecież to mama - nie obyłoby się bez tego. Uśmiechnąłem się do niej, wychodząc i rzucając "dobranoc". Tym razem mama miała rację. Wiele się dzisiaj wydarzyło, a poza tym było już bardzo późno. Byłem zmęczony do tego stopnia, że drewniane schody prowadzące na piętro dłużyły mi się w nieskończoność. Kiedy wreszcie znalazłem się na górze, stanąłem naprzeciw moich drzwi, ociągając się z otworzeniem ich. Niby norma - otworzenie drzwi do swojego pokoju. Co w tym strasznego? Ale jednak było mi ciężko to zrobić. To na prawdę dziwne uczucie wchodzić do swojego pokoju po tak długiej nieobecności. Wahałem się jeszcze kilka minut dopóki nie dosięgnęła mnie senność, przypominając o późnej godzinie i zmęczeniu. Delikatnie pociągnąłem za klamkę i pchnąłem jasnobrązowe, drewniane skrzydło. Odnalazłem włącznik światła i rozjaśniłem pomieszczenie. Uśmiech mimowolnie wpłynął na moje usta, kiedy uświadomiłem sobie, że wszystko jest na swoim miejscu, nic się nie zmieniło. Zrzuciłem z siebie ubrania, wkładając pidżamę, którą nosiłem tylko i wyłącznie w rodzinnym domu. Nie miałem siły na nic więcej, więc szybko zaścielałem łóżko, przykryłem się w całości kołdrą, przytulając policzek do miękkiej poduszki i zasnąłem.
~*~
Mojemu przebudzeniu towarzyszył silny ból najmocniej odczuwalny w stłuczonym ramieniu. Spadłem z łóżka. Znowu. I można by nazwać to tradycją, bo tak jest zawsze, kiedy przyjeżdżam do domu i chyba powinienem zastanowić się nad zmianą miejsca łóżka. Podniosłem się, pocierając bolące ramię z grymasem na twarzy. Usiadłem na łóżku i zapaliłem małą lampkę, która dała nieco wątłe światło. Z kieszeni spodni leżących na podłodze wyjąłem telefon. Odczytałem rozmazane lekko cyfry na podświetlonym ekranie, zegar wskazywał 2:32 rano. Ułożyłem się z powrotem na łóżku, jednak miałem problemy z zaśnięciem. Z głośnym westchnieniem wyszedłem z pod ciepłej pościeli i skierowałem się na dół.
Tabletki nasenne - to było coś, czego potrzebowałem. Zapaliłem światło w kuchni i wyrzucając zawartość apteczki zacząłem przeszukiwać rozmaite pudełka z lekami, w poszukiwaniu jednego, jedynego, który mógłby mi pomóc, który zawsze mi pomagał. Nie mogłem go znaleźć... Analizowanie zawartości apteczki przerwał mi dzwonek do drzwi. Zdziwiony upuściłem trzymane w ręce opakowanie. Starając się być cicho, chciałem sprawdzić, kto odwiedza nas o tej porze, jednak na dworze było zbyt ciemno. Otworzyłem drzwi, za którymi ujrzałem niską dziewczynę.
- Jak dobrze, że nie śpisz, Nathan, nie mogę znaleźć kluczy, chyba zostawiłam je w domu... - zaczęła blondynka, a ja tylko spojrzałem na nią z rozbawieniem. - Moment... Nathan?! - pisnęła, rzucając się na mnie.
- Hej, Jess - uśmiechnąłem się - a teraz, proszę tłumaczyć się gdzie byłaś.
- U przyjaciółki... - spuściła wzrok.
- A ja znam Cię od wczoraj. To jak ma na imię? I co robiłaś u niego tak późno?
- Luke. I spadaj - wyminęła mnie speszona, na co się zaśmiałem. - Ani słowa mamie... - dodała, zdejmując kurtkę.
Pokiwałem tylko głową, śmiejąc się. Co za domowa atmosfera!
- Pamiętaj o tym. Dobranoc - uśmiechnęła się, przytulając mnie ostatni raz przed pobiegnięciem na górę.
Powróciłem do szukania tabletek, kiedy znów usłyszałem dzwonek. Znudzony skierowałem się do drzwi.
- Cześć? Jest Jess? - w wejściu stał lekko zakłopotany blondyn.
- Hej. Wiesz, że jest już dawno po północy?
- Tak, ja tylko - spuścił głowę, próbując ukryć zarumienione policzki; jestem pewien, że spodziewał się mojej siostry.
- No dalej.
- Mam jej bluzę i...
- Jesteś Luke? - T-tak.
- Nathan - podałem mu rękę, którą uścisnął.
- Jesteś kolegą Jess?
- A ty jesteś jej chłopakiem? - spytał z nieznanym mi błyskiem w oku.
- Tak, no jasne, Jessica gustuje w starszych...
- To ja już pójdę - cofnął się.
- Jess nie mówiła Ci nigdy o mnie? Nathan, Nathan... Nic?
- Nie. Ale na prawdę muszę już iść...
- Jak mogła nie wspomnieć o swoim cudownym bracie?
- No nie... Chwila, co?
- Hmm... Powiedziałem: "Jak mogła nie wspomnieć o swoim cudownym bracie?".
- Jesteś jej bratem?
- Tak.
- Na pewno?
- Jeżeli chcesz z nią chodzić, to zacznij jej ufać - parsknąłem.
- Ja... bo...
- Dzięki za bluzę, przekażę Jess, że się poznaliśmy - zaśmiałem się.
- No już, nie bój się. Do zobaczenia, Lucas!
- Nie ma za co. Cześć - machnął ręką i dosłownie uciekł.
Zaśmiałem się, rozbawiony zachowaniem chłopaka. A to ja byłem w przesłodkiej piżamie! Wróciłem do kuchni, z nadzieją na znalezienie wreszcie leku, jednak znów ktoś mi przeszkodził.
Może dlatego, że tego chciałem? Pobiegłem do drzwi i uchyliłem je, wystawiając głowę.
- Skyler...
- Masz może ochotę na spacer?
Teraz utknęliśmy w środku
niczego,
Tak, wiesz, że to
zabrało czas, by tam dotrzeć,
Ukryci w naszym
marzeniu,
Łapiemy ogień jak
nafta,
Wiesz, że nigdy bym Cię
nie zawiódł,
Dopóki słońce
wznosi się, mamy to miasto,
Coś jak udawanie,
Życie w scenie
filmowej...
__________________________________________
heeejjjj, słońca, dużo słońc xdd
tak jak obiecałyśmy - rozdziały w niedzielę.
pls komentujcie.
kochamy was <3
Awww wgl to najlepsze życzenia dla Gab z okazji urodzin :*
do następnego!
see ya
Kocham, Kat x